Hey! Przepraszam że robię takie dziwne przerwy pomiędzy
moimi postami. Bo tak naprawdę piszę kiedy mam jakiś pomysł a nie żeby pisać i
pisać i żeby nie był taki nudny post którego nikt nie chce czytać. Postanowiłam
opisać wam dzisiaj o moim niesamowitym tygodniu gdzie też w tym poście będzie
zawarty ulubieniec tygodnia. To tak…
Naszą tradycja stało się jeżdżenie na boisko, jak to
niektórzy mówią bojo. Jak tak sobie jeździłyśmy z Klaudią, Jolą, Kaiko i
Karoliną to Kaja zapytała się Karoliny czy to jej pies Toffik, na to Klaudia
„Nie, to jej owca”. Wczoraj Karoliny ani Jola nie chciały jeździć, a Kaję się po
jakimś czasie dopiero wyciągnęło z domu, więc jeździłam z Klaudią na rowerach.
ULUBIENIEC TYGODNIA!!!
Ulubieńcem tygodnia jest… Jest?! Jest? Jest! A zresztą chyba
każdy wie albo się domyśla że to boisko. Karoliny zdaniem bojo
brzmi "wieśniacko" i mówiła mi że zawsze ją to denerwowało, jak się chłopaki z
klasy pytali czy jedzie na bojo. No ale
tak… STOP bo odchodzimy od tematu! Wybrałam boisko ponieważ można tam pojechać
pomimo tego, że jest to boisko prywatne, ale my tam jeździmy by pogadać i posiedzieć
na oponach. A bo wy nie wiecie jak nasze kochane boisko wygląda! To tak nie
wiem czy wspominałam czy nie, ale mieszkam na wsi i to boisko dużo różni się od
normalnych boisk do grania w piłkę tak po prostu. My mamy dwa boiska duże i
mniejsze, one znajdują się koło siebie. Postaram wstawić zdjęcie tylko że nie
teraz bo nie działa mi Internet, a wszystko piszę gdzieś indziej i jak będę
wstawiać to się boję że zapomnę znowu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz